Kupuję bieliznę Victorii Secret jeszcze na długo przed tym zanim pojawiła się w Polsce. Nie przeceniałabym jednak tej marki. Wzory fajne, ale nie zawsze wykonanie jest dobrej jakości. Ważne jednak jest to, że diamentowymi stanikami i koronkowymi gorsetami mają także w ofercie… majtki wykonane w 100% z bawełny. Dlaczego to ważne? Bo bawełniana bielizna jest najzdrowsza dla ciała i tzw. okolic intymnych (co za nazwa! Ale nic bardziej dyplomatycznego nie przyszło mi do głowy).

Równie ważna jest higiena. Bo cóż, nawet najlepsza koronka z Victorii Secret nie załatwi sprawy. I o tym dziś chciałabym napisać. Jak pewne wiecie, najbardziej popularny na rynku jest Lactacyd. Bombardują mnie ich przekazy, że to „nr 1 w rekomendacji ginekologów”. Oczywiście poniżej (pod gwiazdką) drobnym drukiem jest napisane, że to „badanie własne po konsultacji merytorycznej z IPSOS na grupie 124 lekarzy ginekologów, kwiecień 2015”.

A ilu jest ginekologów w Polsce? Wg danych z 2015 r. zarejestrowanych w Polsce było 5000 ginekologów. Z zatem niecałe 2,5% ginekologów coś pozytywnego stwierdziło na temat tego płynu po „konsultacji merytorycznej”. Tak, czepiam się szczegółów, bo to czysty PR, a nie żadne zakrojone na szeroką skalę badania. Jeśli zadam pytanie, jaki powinien być dobry płyn do higieny intymnej, to każdy ginekolog mi powie, że ma zawierać łagodne środki myjące i kwas mlekowy. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, czyli w przypadku kosmetyków – na liście składników.

Lactacydu nie używam, ale sobie skład poczytałam i mi wystarczyło. W zależności od wersji (jest ich coraz więcej) znalazłam w składzie SLS (bynajmniej nie jest to łagodny środek myjący), a nawet w jednym był methylparaben (a w nazwie – o ironio – ultra-delikatny płyn ginekologiczny), a kwas mlekowy na szarym końcu (czyli w ilości śladowej, ale producent kryty, że przecież w składzie jest). Dlatego Lactacyd sobie odpuściłam. Jeżeli szukacie czegoś z naprawdę dobrym składem, to proszę bardzo – oto jest – Argital żel do higieny intymnej z olejkiem z niauli i glinką zieloną.

Znam ten produkt od lat i nie znalazłam lepszego płynu do higieny intymnej. W składzie woda, potem łagodny środek myjący (Sodium Cocoyl Glutamate), a na trzecim miejscu kwas mlekowy. To naprawdę wysoko. Potem mamy olejki (z niauli, miętowy, lawendowy),  ekstrakty, zieloną glinkę. Oto pełna lista składników:

Składniki / Ingredients (INCI): Aqua – Sodium Cocoyl Glutamate – Lactic Acid – Melaleuca Viridiflora Oil*- Mentha Piperita Oil*- Lavandula Hybrida Oil*- Styrax Benzoin Extract – Eugenia Caryophyllus Oil*- Solum Fullonum – Xanthan Gum – Alcohol.

*z olejków eterycznych: Limonene – Linalool – Eugenol.

z rolnictwa ekologicznego: Lavandula Hybrida oil, Alcohol

Ten skład jest w mojej opinii bardzo dobry. Dlatego właśnie śmiało mogę powiedzieć, że ten płyn działa naprawdę antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo. Świetny po basenie, gdy się boimy, że możemy złapać jakąś infekcję.

Marka Argital nie ma może super PR i designerskich opakowań. Pisałam to samo przy okazji mojej opinii na temat kremu na trądzik tej samej firmy. Ale po raz kolejny muszę podkreślić, że wsad tej plastikowej buteleczki broni się sam. Do ideału brakuje tu jedynie pompki z dozownikiem.

Nie używam go non-stop, ale co jakiś czas do niego wracam. Kiedyś był fatalny dystrybutor i przedpotopowa strona internetowa, na której go kupowałam. Dziś na szczęście jest w cywilizowanym i dobrze zaopatrzonym sklepie matique.pl. Płyn jest bardzo wydajny, więc naprawdę można się nim znudzić, zanim się skończy.