Dziś pielęgnacja kryzysowa, czyli kosmetyki niedrogie, wielofunkcyjne, uniwersalne, ale z bardzo dobrym składem, bez sztucznego zapachu i innych szkodliwych dodatków. Plus coś z kuchni.

Dobry tani krem nawilżający – to jedna z najpopularniejszych fraz w wyszukiwarce, jeśli chodzi o kosmetyki. Od siebie dodam do tego naturalny skład, bez sztucznego zapachu, szkodliwych (albo kontrowersyjnych dla tych, co lubią być politycznie poprawni) składników i żeby kosztował nie więcej niż dychę (tak, dobrze czytacie, słownie: dziesięć złotych, bo tyle właśnie wychodzi pojemność 50 ml). No i taki właśnie jest balsam do ciała dla niemowląt Naturativ. Zanim zaczniecie prostować, że to pomyłka, od razu wyjaśniam, że zaczęłam używać tego kosmetyku w ciąży właśnie jako kremu do twarzy (kiedy odrzucały mnie wszelkie zapachy). I on naprawdę dobrze nawilża i nadaje się dla całej rodziny.

Hydrolat – niby nic odkrywczego, bo pełno tego na rynku, ale tu liczy się rodowód i certyfikat. Po pierwsze, ma być tylko jeden składnik, czyli tutajrosa damascena/ melissa officinalis flower distillate Alteya Organics ze sklepu Perla Negra. Po drugie, ma pochodzić z ekologicznych upraw. Wtedy mamy produkt wysokiej jakości, a jeśli jeszcze jest certyfikat, to nie ma obawy, że to rozcieńczona podróbka. Tu nawet dwa: europejski certyfikat rolnictwa ekologicznego (zielony listek z unijnymi gwiazdkami) i USDA Organic – amerykański certyfikat ekologiczny dla żywności i kosmetyków (to akurat im wyszło, jest dużo łatwiej niż w Europie). Mając do czynienia z oryginalnym certyfikowanym produktem mamy gwarancję wszystkich leczniczych i zdrowotnych właściwości hydrolatu. Różany działa przeciwzapalnie, odmładzająco, nawilżająco na skórę i włosy. Poza tym pięknie pachnie (idealne perfumy bez alkoholu na upały) i można go dodawać do napojów i deserów (dodatkowo stymuluje trawienie). Z kolei hydrolat z melisy łagodzi podrażnienia, stany zapalne skóry i ukąszenia komarów, ma działanie antyseptyczne i antyoksydacyjne.

Kąpiel w siemieniu lnianym, czyli w nasionach lnu – len to jest w ogóle absolutny eko hit i będę o nim mówić jeszcze sporo, w bardzo różnych kontekstach. Zacznę od kąpieli. Gotujemy siemię lniane aż powstanie kisiel (ok. 15 minut), przecedzamy i wlewamy do wanny. Zamiast rakotwórczej piany i sztucznego zapachu mamy kojącą ciało kąpiel, dzięki której skóra będzie lepiej nawilżona. Tanio i #zerowaste przy okazji.

Olej kokosowy – najlepiej organiczny nierafinowany (z certyfikatem rolnictwa ekologicznego, bo pełno podróbek na rynku). Zastosowań ma mnóstwo, ale wbrew pozorom nie polecam ich wszystkich. Na pewno ostrożnie z nakładaniem na twarz (mnie zapycha, dlatego unikam go także w kremach), ale jest świetny do demakijażu oczu. Używam też jako maskę na włosy przed myciem, na same końcówki, krem do stóp, łagodzący balsam do ciała po słońcu czy depilacji (szczególnie pod pachami). A jeśli chcecie więcej zastosowań to przeczytajcie mój artykuł dla hellozdowie: 40 pielęgnacyjnych zastosowań oleju kokosowego.