W ostatnim numerze Polityki ukazał się ciekawy tekst na temat atopowego zapalenia skóry. Przyczyna tej choroby nie jest do końca znana. Skóra staje się sucha, łuszczy się, potrzebuje nawilżenia i natłuszczenia. Zaciekawiła mnie przytoczona w treści artykułu konkluzja naukowców z L’oreal, że zbyt częste mycie może doprowadzić do usunięcia pożytecznych bakterii z powierzchni skóry i tym samym przyczynić się do atopowego zapalenia skóry. Naukowcy z L’oreal powinni raczej przyjrzeć się bliżej składnikom stosowanym w ich kosmetykach, to może udałoby się im znaleźć przyczynę choroby. Składniki mydła, czy żelu pod prysznic same w sobie mogą być na tyle agresywne, jakbyśmy myli się płynem do mycia naczyń. Skóra pozbawiona zostaje dosłownie wszystkiego. A raczej nie potrzebujemy w codziennej higienie mocnego szorowania, jak po taplaniu w błocie.
Należałoby zacząć od składu samego mydła. Oparte o sodium tallowate zawsze będzie wysuszać skórę i powodować w najlepszym razie jej swędzenie i łuszczenie. Tego składnika unikam w mydłach w kostce. W żelach pod prysznic unikam sodium laureth sulfate. Dla mnie najlepszym kosmetykiem do mycia jest syryjskie mydło aleppo.
Również nie jestem zwolenniczką zbyt częstych kąpieli. Uważam, że kąpiel czy prysznic raz dziennie wystarczy, chyba że mamy do czynienia ze zwiększonym wysiłkiem fizycznym, czy podróżą PKP lub PKS. Za każdym razem, gdy wysiadam z pociągu mam wrażenie, jakbym się nie myła z tydzień, ale to odrębny temat.
Teza o zbyt częstym myciu może wydać się kontrowersyjna, ale moim zdaniem jeden prysznic dziennie (zamiast dwóch) w zupełności wystarcza. A przy okazji pożyteczne bakterie na skórze, które docenili nawet naukowcy z L’oreal, uchronią nas przed atopowym zapaleniem skóry.