Kolejna porcja moich kosmetyków do makijażu. Tym razem cienie do powiek, paleta do brwi, linery i magiczna kredka, która niepozornie wygląda, a jest bardzo przydatna.

Felicea – to fajna polska marka z kolorówką. Mam odcień majowa konwalina i okazał się nieco zbyt jadny dla mnie (prawie biały. Do tego jest mocno błyszczący, co mi nie do końca pasuje, więc trzeba aplikować oszczędnie, żeby nie było świecących powiek.

Annabelle Minerals – uważam, że mają za duże opakowania albo ja za mało cieni używam. W każdym razie to bardzo duże i wydajne opakowanie. Kolorów w sumie w ofercie mają 27, także jest w czym wybierać. Ja mam waniliowy, bo jestem beżowo-brązowa jeśli chodzi o cienie i nie lubię eksperymentować.

Jane Iredale – klasyczne duo, czyli zestaw kolorystyczny, jaki najbardziej lubię. Lekko błyszczące, ale nie za bardzo.

Coleur Caramel paleta do brwi – mój ulubiony uniwersalny kosmetyk. Do brwi używam jasny brąz. Ciemny brąz i czarny używam jak liner do powiek (trzeba mieć do tego prosto ścięty pędzelek). Też niezwykle wydajny produkt.

Jane Iredale liner – mam brązowy i niebieski, którym kilka postów wcześniej pomalowała mnie Tosia. Z czasem trochę się wysuszył, ale chciałam zaznaczyć, że nie używam go często, więc wybaczam.

Zuii magiczna kredka – niepozorna żółta kredka, a czyni cuda. Stosuję do linii wodnej oka (czyli ta linia nad dolnymi rzęsami, od razu rozjaśnia spojrzenie i wyglądam na bardziej wypoczętą. Dlatego ważny jest tutaj szczególnie naturalny skład, bo dosłownie używam tej kredki do oka. Drugi trik to pomalowanie łuku kupidyna, czyli środek tuż nad ustami. To z kolei optycznie powiększa usta i też rozjaśnia.