Od 5 lat i kilku miesięcy nie śpię. Codziennie wieczorem mam dylemat, czy popracować w samotności, poczytać coś, obejrzeć film, czy iść spać. Pobudka zawsze taka sama: – Mamo wstawaj! Pory budzenia różne, ale jeszcze nie zdarzyło się, żeby była to 9.00 (tylko dużo wcześniej, z naciskiem na niedziele i święta). Ma znacznie lepiej ode mnie zorganizowany plan dnia i go konsekwentnie realizuje. Natychmiast po śniadaniu chce się bawić. Komputer służyłby jej do wyszukiwania i drukowania kolorowanek. Wchodzi do łazienki bez pytania. Czas dla siebie na pielęgnację to jakiś oksymoron. Oddaję jej ostatnie kawałki ciasteczek i czekoladę. Nie pozwala mi nagrywać relacji (więc się ukrywam). Z jednej strony wszystko chce robić sama, a co 5 minut woła: – Mamo, pomóż!

Mam wewnętrzną sprzeczność – z jednej strony chcę się jej pozbyć na kilka godzin, żeby się odgruzować ze swoich zaległości, a z drugiej gdy jej nie ma w pobliżu, czuję niepokój. Myślę, że ta wewnętrzna sprzeczność towarzyszyć mi będzie jeszcze bardzo długo. Wyzwala we nie nieznane do tej pory instynkty. Gdyby ktoś próbował ją skrzywdzić, udusiłabym gołymi rękami. A teraz ostrzeżenie dla kierowców na pasach: gdy przechodzimy przez jezdnię, a ja niosę w ręku hulajnogę, jestem gotowa w 0,001 sekundy przydzwonić tą hulajnogą w przednią szybę, gdyby samochód się ruszył do przodu choćby na centymetr.

Kocham ją nad życie i chcę, żeby wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. Wszystkim Matkom wszystkiego najlepszego! Nic już nie będzie takie samo i nie spodziewałam się, że można nauczyć się nie spać.