Goździk i rajstopy to na szczęście prehistoria. Słuchałam dziś audycji w radiu Chilli Zet, z której dowiedziałam się, że dzisiaj matki martwią się o swoje córki, żeby ich rola nie była pojmowana zbyt stereotypowo, jak to było jeszcze w XX wieku. Wszystkie chcemy, żeby nasze córki nie były jedynie żonami swoich mężów, ale przede wszystkim, żeby były mądre, odważne, niezależne i nie uginały się pod presją słabszej płci. Oczywiście nie wyklucza to w moim pojęciu kobiecości, dbania o siebie, nowej sukienki i szpilek.

Przyjmuję od rana rozmaite życzenia z okazji Dnia Kobiet, ale prezent sprawiłam sobie sama. Dziś na sobie nie oszczędzam, a więc chciałam Wam, drogie koleżanki, pokazać super luksusowe kosmetyki, które powinnyście sobie zafundować z okazji Waszego święta. Nie czekać i nie prosić nikogo o prezent, tylko w ramach genderowej politycznej poprawności same sobie go kupić. To nie żadne perfumy, ale kosmetyki do pielęgnacji z górnej półki, oczywiście z fantastycznym składem.

Mauli olejek do ciała – gęsty i pachnący, mnóstwo olejków. Bazą jest olej migdałowy i z pestek winogron, a potem idą aromatyczne: z kadzidłowca, imbiru, jałowca, z eukaliptusa, lawendy, mięty pieprzowej i cynamonu. Żadnych tanich oliwek dla dzieci (które mamy chętnie dzieciom podbierają na czele ze mną) i innych tanich olejków nie da się z tym porównać. Ten olej jest gęsty, intensywnie, ale bardzo przyjemnie pachnący. Buteleczka z ciemnego szkła ma dobry dozownik, więc nie da się wylać od razu pół butelki. A to ważne, bo choć buteleczka mała, to olejek jest bardzo wydajny. Tłusty, owszem, nie będę pisać, że tak nie jest, bo trzeba odczekać chwilę zanim się wchłonie, ale jak już się wchłonie to działa świetnie. Skóra gładka, nawilżona i pachnąca.

Beyond Organic Skincare przeciwzmarszczkowy krem na dzień – słyszałam wczoraj o zabiegu mikro nakłuwania skóry, żeby pobudzić produkcję kolagenu. Wolę ten krem, bo zawiera składnik aktywny – beta glukan uzyskany z ekstraktu z owsa, który stymuluje skórę do wytwarzania pro-kolagenu. A teraz efekty, jakie widzę w lustrze – super nawilżenie, mniej wyprysków, gładsza skóra. Zapach ziołowy wymieszany z mokrą trawą, charakterystyczny dla Beyond – mnie odpowiada, ale nosy przyzwyczajone do sztucznie pachnących lancomów i diorów mogą kręcić.

Susanne Kaufmann serum nawilżające z kwasem hialuronowym – ach, to super kwas hialuronowy z aloesu, serum ma konsystencję lekko żelową, ale na skórze wchłania się jak w gąbkę. Autentycznie poprawia elastyczność skóry, co widzę wyraźnie po sobie. 2-3 dozy wystarczą na twarz, szyję i dekolt. Serum stosuję raz dziennie, czasami rano, a czasami wieczorem. Nadaje się też pod olej na noc.

Juice Beauty peeling do mikrodermabrazji – kolejny kosmetyk, który zastąpi wizytę u kosmetyczki. Jest na tyle delikatny, że można stosować co 2-3 dni, ale jednocześnie działa dokładnie, skóra jest dobrze oczyszczona, ale nie ściągnięta. Czuję drobinki pod palcami, ale one są na tyle delikatne, że po zastosowaniu nie ma żadnych zaczerwienień. Nie wszystkie peelingi lubię. Ten da się lubić od pierwszego użycia.