Pod prysznicem u mnie lato – kwiatowo, aloesowo i… przeciwłupieżowo;)

Latem nie lubię tłustych peelingów i masek do włosów. Ma być lekko i świeżo. Nie siedzę w wannie, tylko biorę szybki prysznic, więc tym bardziej zależy mi na kosmetykach, które się do tego rytmu dopasują.

W mojej łazience aktualnie jest kilka nowości – przynajmniej dla mnie, bo nie są to nowości rynkowe, ale ja używam po raz pierwszy. Odkrywanie nowych eko kosmetyków cieszy mnie niezmiernie i jeśli ktoś twierdzi, że na rynku jest mały wybór ekologicznych kosmetyków, to proszę o kontakt, a wskażę całe kontenery naturalnych produktów.

Zacznę od różanej nowości, czyli odżywki do włosów Dr. Organic. Nie znając wcześniej zapachu tej linii, już mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać – cudnej róży w świeżym wydaniu, żadne tam duszące i mdłe różane płatki, tylko wspaniały zapach, który urzeka w chwili nakładania produktu. Odżywka jest lekka, nie obciąża włosów, łatwo się rozprowadza i delikatna woń róży zostaje na włosach. Wprawdzie nie na długo, ale na 2-3 godziny, przynajmniej w moim przypadku. 

Szampon to moja kolejna nowość. Wizyta u fryzjera (który nie jest ekologiczny niestety, ale ma dobre nożyczki) sprawiła, że miałam podrażnioną i swędzącą skórę głowy. Szampon przeciwłupieżowy Lavery zaradził temu od pierwszego użycia. Ma konsystencję galaretki, ale dobrze się rozprowadza i wbrew pozorom całkiem nieźle pieni. Zapach lekko ziołowy, szybko ulatuje. Szampon zawiera wyciąg z Neem (miodli indyjskiej), który jest zbawienny dla włosów. Wiem, że włosomaniaczki wcierają neem we włosy i przynosi to bardzo dobre efekty odżywcze dla włosów. Jednak samego olejku neem nie lubię wcierać we włosy, bo jest dla mnie za tłusty, więc tym bardziej spodobał mi się ten składnik w szamponie. To nie jest mój pierwszy szampon z Lavery, ale nie miałam wcześniej żadnego leczniczego. Nie zawiodłam się i z czystym sumieniem ( i głową) polecam na problemy skóry głowy.

Żel pod prysznic Santaverde, można powiedzieć, że ma swoje stałe miejsce w mojej łazience. Uwielbiam go, chętnie do niego wracam, jest świetny do całego ciała. Doskonała konsystencja, słodki zapach, ekologiczny aloes, naprawdę nawilża skórę. Minusów brak. Myję nim także czasami twarz jak się spieszę i też się sprawdza. Koleżanka poleciła mi go ostatnio jako szampon do włosów. Nie próbowałam jeszcze takiego użycia, ale wszystko przede mną. 

Pod prysznicem stoi też tubka z peelingiem do ciała Lavery. To lekki peeling, który używam co kilka dni zamiast żelu pod prysznic. To nie jest ostre ścieranie, tylko takie mizianie delikatne. Taki produkt lubię właśnie latem. To kosmetyk do stosowania regularnego, ale nie na twarde pięty, czy łokcie. Peeling Lavery jest raczej do podtrzymania wypracowanego efektu (gładkiej skóry) niż do szorowania. To kolejny kosmetyk o bardzo przyjemnym, lekko miętowym naturalnym aromacie, który zadaje kłam tezie, że eko kosmetyki mają słabe zapachy. Przy tych kosmetykach te chemiczne pachną jak tandetne odświeżacze do toalety.