Tak się składa, że używam dwóch szamponów na raz. Jeden jest przeciwłupieżowy, bo gdy idę do fryzjera się uczesać przed pracą, to niestety po umyciu głowy zwykłym szamponem i odżywką muszę to odchorować łupieżem i wyleczyć ekologicznym szamponem przeciwłupieżowym.
Nie chodzę jeszcze do fryzjera z własnym szamponem i odżywką. Po pierwsze, zwykle idę do fryzjera rano przed pracą, więc musiałabym ten zestaw tachać potem ze sobą przez cały dzień. Po drugie, obawiam się reakcji fryzjerek, że wybrzydzam, że ich szampony są szkodliwe. Tak więc, raz na jakiś czas, gdy chcę mieć porządnie wyglądające włosy, muszę potem za to zapłacić chwilowym łupieżem – co tak naprawdę wygląda na typową reakcję alergiczną na szampony z agresywnymi składnikami myjącymi typu SLS i nie wiadomo z czym jeszcze.
Z takim krótkotrwałym podrażnieniem dobrze sobie radzi mój duński pokrzywowy szampon Urtekram. Dawno temu w komunie były zielone szampony pokrzywowe w szklanych butelkach. Większość z Was pewnie nie wie, o czym mówię, ale ja doskonale pamiętam półki z ustawionymi w rządku szklanymi buteleczkami z zielonym szamponem pokrzywowym i żółtym rumiankowym. Nie mam pojęcia, jaki miały skład, ale szklana butelka to dziś byłby rarytas. Wróćmy jednak do mojej współczesnej łazienki. Kiedy łupież minie, przerzucam się na aloesowy szampon Logona– to mój nabytek z targów w Norymberdze. Pięknie pachnie aloesem, ale szybko ubywa go w butelce (ma dość rzadką konsystencję).
Odżywkę mam teraz John Masters Organics w rozmiarze XXL – więc jest ekologicznie i ekonomicznie. Marzy mi się, że idę do fryzjera, a tam takie duże pojemności stoją właśnie od John Masters Organics zamiast Kerastase, czy innego Loreala. Takie rzeczy póki co tylko w USA. Odżywka w wersji miód i hibiskus pachnie obłędnie. To prawdziwe perfumy do włosów. Tak lubię ten zapach, że ostatnio nałożyłam jej za dużo, niedokładnie spłukałam i połowę głowy następnego dnia miałam tłustą. Kitka uratowała sytuację. Ale przestrzegam – odżywka jest bardzo wydajna, a zapach zdradliwy – można się nim delektować i zgubić proporcje nakładania.
Na koniec stylizacja, która jest jednocześnie pielęgnacją. Końcówki zawsze mam trochę przesuszone. Dlatego po myciu nakładam trochę kremu do stylizacji, który – patrząc na skład Rahua – jest w sumie doskonałą odżywką do włosów. Nie wiem, jak to jest, ale zauważyłam, że eko kosmetyki do włosów mają fantastyczne zapachy. Także to bardzo dobre kosmetyki dla początkujących z eko pielęgnacją. Po włosach widać różnicę, a zapach zachęca do używania i jednocześnie burzy mit, że kosmetyki naturalne do włosów się nie pienią (oba moje szampony się normalnie pienią, choć nie jest to sztywna toksyczna piania autorstwa rakotwórczego Cocamide DEA), dobrze myją i ładnie pachną.
_________________________________________

Here are natural haircare products in my bathroom. I need two shampoos, because when I do a blow dry at the hairdresser I get dandruff after theis SLS toxic shampoos. I use now two shampoos – nettle Urtekram (anti-dandruff) and aloe Logona (for normal hair). Both work fine with my hair.  
I wish we had in Poland hair salons like John Masters Organics with natural hair care products only but for now it’s only in the USA. Fortunately, John Masters Organics haircare products are available in Poland, so I can have their wonderful honey and hibiscus hair reconstructor which smells incredibly. I have got big bottle because it’s one of my favourite products.

When talking about natural and organic cosmetics it’s always haircare, even if you choose styling products. My styling cream from Rahua has such good ingredients many hair conditioners could wish for. That’s the new 2in1 – not wash and go, but haircare and styling.