Mamy tutaj taki klasyczny przykład greenwashingu, czyli udawania, że to eko kosmetyki, a w składzie dramat.
Zacznijmy od producenta. Ekamedica – wiecie, to nie jest „eko”, tylko „eka”, więc nie możecie dać się nabrać. Zielony listek jest tutaj zupełnie przypadkowo. Podobnie jak podpis „naturalnie znaczy zdrowo”. Oczywiście tak przecież jest, ale nie w przypadku tego żelu. Nie wyciągajcie więc pochopnych wniosków, że ten żel jest zdrowy i naturalny. To tylko takie ogólne hasło, które spodobało się producentowi i wstawił je na opakowanie.
Co mamy w składzie? Oto 3 najbardziej toksyczne składniki w tym żelu, których nie znajdziecie w kosmetykach naturalnych:
- Propylene Glycol – podrażnia skórę i wywołuje alergie, narusza barierę ochronną i ułatwia przenikanie innych (toksycznych) substancji.
- Triethanolamine (TEA) – podrażnia oczy, jest przyczyną alergii skórnych, wysusza skórę, a stosowany i wchłaniany przez skórę w dłuższej perspektywie jest toksyczny.
- DMDM hydantoin – toksyczny konserwant, uwalniacz rakotwórczego formaldehydu, nie ma co tu dalej pisać, po prostu omijać szerokim łukiem.
Nie wspominam tutaj o takich „drobiazgach” jak parafina czy silikony. Bo składnikach wymienionych powyżej to pikuś. Choć – żeby była jasność – w kosmetykach naturalnych nie znajdziecie oleju mineralnego ani silikonów.
W składzie są jednak dwa naturalne ekstrakty – z kadzidłowca i osławionego w nazwie żywokostu. Chciałam podkreślić, że ten żywokost z nazwy jest tutaj na 13. miejscu! I przed nim jest propylene glycol, parafina, silikon, alkohol i TEA. Więc może w związku z tym zaproponujemy jakąś inną nazwę? Np. żel z glikolem propylenowym (to byłoby najprawdziwsze, bo ten składnik jest na 2. miejscu). Macie jakieś inne propozycje?
568744 428441Thanks for the post, was an interesting read. Curious as to how you came about that solution 750103