W jednym z popularnych tygodników zobaczyłam słoiczek przypraw z Marks&Spencer i intrygujący tekst na temat pieczonego kurczaka z marokańskimi przyprawami. Lubię produkty spożywcze od M&S, sporo słoiczków ma dobry skład, choć nie wszystko, więc zawsze czytam przed zakupem listę składników. Tym razem redaktor Piotr Semka wyjątkowo ciekawie opisał egzotyczną mieszankę przypraw i zachęcił mnie do upieczenia aromatycznego kurczaka niczym z bazaru w Marrakeszu.
Cóż, pisanie idzie panu redaktorowi znacznie lepiej niż gotowanie. Przepis okazał się porażką. Aromat północnej Afryki bynajmniej nie unosił się w mojej kuchni. Przekrojone połówki cytryn, którymi obłożyłam kurczaka sprawiły, że zamiast się upiec, kurczę się ugotowało od spodu w sosie cytrynowym. Jedynie ten właśnie aromat był najbardziej wyczuwalny. Zakupione przyprawy marokańskie z M&S czekają na nowe wyzwanie, a przepis redaktora Semki niestety powędrował do kosza.
Ale Piotr Semka pisał o mieszance prażonych przypraw "Roasted Morrocan Spices", a to rzeczywiście zupełnie inna sprawa
Mieszanka przypraw prażonych, czy nie, jest zbliżona jeśli chodzi o skład i aromat. Zrobiłam drugie podejście do pieczonego kurczaka z marokańską przyprawą, tym razem bez połówek cytryn w brytfannie – wyszedł wyśmienicie.